Jest to termin zaczerpnięty z nauk przyrodniczych. W medycynie tłumaczy jak w trybie "błędnego koła" dochodzi do rozwoju patologii i chorób. Podobne mechanizmy obserwujemy - niestety - w transporcie zbiorowym. Od trzech tygodni pomimo próśb, protestów, petycji klienci kolei w Małopolsce znów zostali odstręczeni od środka transportu.
O ile pociągi IC skrócone do Płaszowa z przesiadką na autobus do Zakopanego wyjdą pasażerom na dobre, o tyle obsługujące mnóstwo małych miejscowości regionalne pozostawiają na lodzie swoich klientów. Wszystko dzieje się przy akceptacji urzędu marszałkowskiego, który zaakceptował kuriozalną organizację komunikacji zastępczej. Choć linia kolejowa zamknięta jest za Stryszowem to pociągi skrócono do Kalwarii Zebrzydowskiej z zawieszeniem jednoczesnym pociągów do Wadowic. Autobusy zastępcze jadą z Kalwarii do Zakopanego wzdłuż budowanego zbiornika lub przez Wadowice i wysiedlone Skawce (!) do Suchej. Gratulujemy, panie marszałku! Przede wszystkim dotrzymania słowa. Wszak na szali ważyły się losy m.in. pociągów do Wadowic, pociągów nie ma, pieniądze z kasy wydano. PKP PR ochoczo wymusiły swój projekt, aby zawiesić nawet pociągi pomiędzy Suchą a Zakopanem. Koszty podsyłania przez Żywiec jednostek oraz opracowanie sensownego rozkładu dla dwóch ezt sparalizowały umysłowo przyszłe elity Kolei Małopolskich. Autobusy zastępcze robią objazdowe rundy pomiędzy Skawą a Jordanowem, Pyzówką i Laskiem, stoją w korkach przed mostem w Białym Dunajcu obok rdzewiejących szyn.
Pasażerów ubyło, niewielki remont, zaledwie 7km torów sparaliżował dwie linie kolejowe, na których jako tako frekwencja dopisywała. O braku inteligencji pomysłodawców świadczy choćby fakt, że w ciepłe wiosenne weekendy nikt do Zakopanego nie wybierze się autobusem z Kalwarii zwiedzającym zakamarki, skoro może pojechać prosto z Krakowa. Marszałek Sowa uciszył protesty większą dawką pieniędzy podatników, dając tym samym legitymację, że można po tylu latach dalej brać pieniądze, a pasażerów nie wozić, nie chcieć nic zmieniać. Uczynił z siebie kukiełkę na miarę wiosennej Marzanny, która firmuje poczynania twardogłowych kolejarzy.
W obliczu krachu PR powołano spółkę, w której będą te same osoby, autorzy tych pomysłów, które odstraszają od kolei, które promują zawieszanie, jazdę po zdezelowanych torach 30 na godzinę, aby tylko nie jeździć linią, na której kiedyś zawieszono połączenia (Oświęcim). Mówi się teraz o współpracy międzywojewódzkiej, która uratuje małopolską kolej. Trochę późno, mieszkańcy Biecza i Jasła już dawno przesiedli się do samochodów, podobnie jak korzystający z trasy Sosnowiec - Kielce czy Sucha - Żywiec. Nikt z nich już nie zaufa ludziom i nie kupi biletu miesięcznego, którego realizacja nawet kilka dni później może okazać się niemożliwa. Miejmy nadzieję, że też nikt nie zaufa po raz drugi w wyborach osobom lekceważącym mieszkańców w jednej z podstawowych potrzeb - komunikacji.
Na szczęście kolej ma też pozytywne strony, w najbliższy weekend odbędzie się okolicznościowy przejazd linią 104 w pełnej relacji, w sobotę do Sącza, w niedzielę powrót do Chabówki. Szczegóły na stronie www.tpwp.pl, zachęcamy fotografujących składy do wniesienia opłat, ponieważ koszty uruchomienia są niemałe, stan linii nie wróży zbytnio takim imprezom w przyszłości, a organizatorzy postarali się też o jej przygotowanie wycinając zbędne zarośla. Kto nie może uczestniczyć, następną okazję będzie miał 25 maja, kiedy to SSMK zaprasza na tradycyjną majówkę. Wszystkich miłośników kolei ucieszy na pewno przerwanie marazmu w Bieszczadach. Ochoczo uratowane pociągi z Sącza do Krynicy zostaną w maju na ok. 5 tygodni zawieszone z powodu remontów rozjazdów (to tak a propos kolei regionalnych). Tym samym ruch towarowy z przejścia w Muszynie ma zostać przerzucony do Łupkowa. Pociągi mają być prowadzone lokomotywami ST43 pozyskanymi z dolnośląskiego i lubuskiego zakładu od długiego weekendu majowego do połowy czerwca.
W krakowskiej komunikacji miejskiej można znaleźć przykłady podobnego myślenia. Zachęcanie do korzystania ze zbiorkomu idzie opornie, raptem dwa parkingi P+R, a w kolejne inwestuje się w ... centrum. Owszem, zarobią na tych, co chcą zaparkować bliżej, ale i tak tam trzeba dojechać. Mieszkańców to tym bardziej nie zachęci, barykady z zakazów ruchu wokół placu na Groblach to też nie jest idealne rozwiązanie. Natomiast przy braku opłat w weekendy turysta z pewnością nie będzie szukał parkingu, ale bezpłatnej lokalizacji, byle bliżej i wygodniej.
Niestety tak samo zachęcani są do podróży tramwajami i autobusami mieszkańcy Krakowa. Owszem, są miejsca, gdzie można liczyć na szybki i łatwy dojazd. Przykładem jest południowa część Kurdwanowa, skąd w godzinach szczytu średnio co 4 minuty odjeżdża autobus, dobrze skomunikowany na węzłach przesiadkowych lub jadący do centrum. Przeciwny biegun to Kostrze i Tyniec. Znów zabrano przegubowce z linii 112. Zapewne część z "sardynek" wybrała już własne samochody. Ale czy nie warto było rok temu połączyć jej oraz 162 i 412 ze 124 i 424? Krótki autobus, średnio co kwadrans, a tym samym do Tyńca lub Kostrza i Podgórek co pół godziny i jadący do centrum z pewnością stałby się bardzo popularny.
Zwłaszcza, że takie rozwiązanie wzmocniłoby odcinek Most Grunwaldzki - Cracovia. Plany wokół linii autobusowej do Gotyku snute są w oparciu o trasę przez Aleje właśnie celem wzmocnienia. Choć ostatnio ZIKiT argumentował pasażerom linii 164, że takowe nie są konieczne. Teraz być może cel uświęci środki, zobaczymy czy nowa linia powstanie z oszczędności na bazie wejścia Mobilisu, czy też komuś coś zostanie zabrane. A kilometrów potrzeba skoro planuje się puste przebiegi z ronda Matecznego do Powstańców Wielkopolskich.
2014-04-01
mouset