Nowości i ogłoszenia

Parszywa dwunastka

   Od wczoraj na ulice Krakowa powróciła linia 12, niestety nie w kształcie proponowanym przez nasz klub od dawna, a więc Krowodrza - Bronowice Małe lub Cmentarz Rakowicki - Bronowice Małe, ale jako część linii 22. Propaganda ZIKiT przedstawia to oczywiście jako uruchomienie nowej linii, ale tak naprawdę jest to wydzielenie szczytowych kursów linii 22 na okrojonej trasie Borek - Dąbie. Ponieważ z powodu remontu kursował na tej trasie zastępczy 72 teraz po okresie przyzwyczajania pasażerów do zmian (i po wyborach) można odkryć karty i linię skrócić.

 

   Według ZIKiT linia 12 ma wspomagać 22 na najbardziej obciążonym odcinku, z tego więc wynika, że Plaza, Arena, M1 i osiedla południowej części "starej" Nowej Huty nie generują obciążeń. A może skoro są takie ładne i jeszcze nie zakorkowane ulice nie ma co podstawiać ludziom tramwaju? Trudno zaprzeczyć, że co 10 minut linia 22 na Walcowni nie ma uzasadnienia, co więcej komunikacja tramwajowa tamże powinna być już zawieszona, albowiem znikome napełnienia pojazdów i stan torowiska nie dają temu ekonomicznego sensu. O wiele większym pożytkiem byłyby wybrane kursy linii 142, która zapewnia dogodne skomunikowania.

 

   Niestety problem ulicy Mrozowej rozbija się o typowo krakowski pat. Kierowanie 22 do Kopca nie ma sensu, zwłaszcza, że niewiadomą jest prowadzenie ruchu przy budowie tam trasy S7. Zawracanie na terenie zajezdni jest mało realne i kłopotliwe, a wydłużenie do Wzgórz? Hmm, to już godzi w na prędce skleconą sieć połączeń będących głównie realizacją ambicji decyzyjnych osób, a nie rzeczywistych potrzeb pasażerów. Dla przykładu: linie 4 i 22 na Łowińskiego to zbyt duża oferta, 4 co 20 minut nie pojedzie, a potencjalny 44 nie miałby gdzie zawrócić, bo tak zdecydowano przebudowując Plac Centralny.

 

  Na drugim końcu miasta mamy Bronowice Małe, przeciążone, z P+R na Balickiej, ale za to z zaledwie trzema liniami tramwajowymi, choć nieopodal kończą dwie linie obsługiwane najbardziej pojemnym na tą chwilę taborem (14 i 24). Kadłubkowe linie mnożą się. A to 19, a to 7, teraz 12, no i siłą rzeczy 22. Siłą krakowskich tramwajów miały być trasy, na których jeżdżą one co 5-10 minut zapewniając sprawny ruch pasażerów i tym samym zachęcając do jazdy zbiorkomem. Na pewno, gdy ktoś poczeka ponad kwadrans na następny 22 to wybierze się znów tramwajem do M1. Owszem, należy się przesiadać, ale w Krakowie nie ma tego usystematyzowanego, jest podjeżdżanie jeden- dwa przystanki i wypatrywanie niczym Indianie - a nuż coś przyjedzie. Śmieszne i straszne.

 

   Po wprowadzeniu opłat za parkowanie przez Comarch, monitorowanie parkingów pod Almą, plany opłat pod Krokusem i Obi znów rozgorzała dyskusja na temat problemu P+R. Chętnie pokazywany w propagandowych ustawkach TV obiekt Czerwone Maki sam zniechęca do pozostawienia auta, wszak w kilka chwil gdzieś podjedzie się w okolice Centrum Kongresowego i samochód porzuci, a o ile więcej opcji przesiadkowych! Obiekt na Bronowicach już powodem chwały nie jest z racji chociażby wymienionej wyżej obsługi (jak na ironię jeszcze zabrano stamtąd 501).

 

   Jeden z głosów dotyczących tego zagadnienia wspominał o nieudanym pomyśle z układem przystanków 'Muzeum Lotnictwa' i 'AWF'. Projektując przebudowę pominięto głosy, aby nowy przystanek zlokalizować w pobliżu ulicy Życzkowskiego. Jak widać nie dało się. Rozwiązania, które od ręki przysporzyłyby klientów zbiorkomowi wylądowały w koszu. Wielce przyspieszone remontem tramwaje zatrzymują się w środku dawnego lasu Pszorna, aby wywietrzyć wnętrze. Może z okazji pikniku lotniczego nowy przystanek się zapełni. Okolice Płaszowa, które mają doskonałe warunki do systemu P+R nadal leżą odłogiem, nie mieszczącym się do 'dwudziestki' uruchomiono ochłapka 'siódemkę', a jeżeli nawet ktoś przekonał się i korzystał z tych rozwiązań to na okres wielkiego świętowania w szkołach zabrano mu 'jedenastkę'. Zabrano, w związku z mniejszym zapotrzebowaniem na przewozy, ale czym - wypadałoby zapytać biurokratów z Centralnej - jedenastką?

 

    Teraz wszystkie postulaty zmian rozbiją się o brak pieniędzy. Na obrzeżach stref auta parkują jak w Afryce. Pogardliwie nazywani 'słoikami' upychają swoje pojazdy pod sklepami (na marginesie ogromny jest kompleks niższości w krakowskich gazetach, gdyż mało kto jak w stolicy dojeżdża codziennie do pracy, a tego ta nonsensowna definicja dotyczy). Czemu mieliby je zostawić, skoro krakowianie po mieście śmigają autem? Tak jest przede wszystkim szybciej i łatwiej, skoro do centrum wpuszczono tylko fasadowy autobus elektryczny nazbyt często dieslem podmieniany. Ściśnięci jak sardyny ludzie podziwiają tymczasem jak komfortowo jedzie się liniami 224, 504, albo o piątej rano 142 na batowicką nekropolię. Na to są w Krakowie pieniądze, nie ma na przemyślane rozwiązania dające korzyści. Na przykład wydłużono 124 do Osiedla Podwawelskiego, napełnienie autobusów wzrosło nieco, ale 502 jadący co chwilę wiezie od Bagateli a nawet dworca kilka osób. Na marginesie przystanek pod dawnym LOT-em musi być o wiele gorzej spostrzegany przez ZIKiT niż Muzeum Lotnictwa, gdyż 502 się tam nie zatrzymuje, choć wiezie ludzi z wielu dzielnic pozbawionych tramwaju do centrum.

 

   U progu Nowego Roku zbiór ułomności krakowskiej komunikacji miejskiej jest coraz większy. Tworzona jest i regulowana doraźnie, na potrzeby wyborów, krzyków itp. bez jakiegokolwiek planu. Promowana siłą natury, skoro jest to może pojadą. Jak ją pojmuje włodarz miasta widzieliśmy dowód w debacie wyborczej. Ważniejsza jest cyniczna gra słów niż merytoryczna odpowiedź gdzie zostaną zmniejszone przewozy. Według Jacka Majchrowskiego będzie to "zoptymalizowane", czyli czytaj po prostu dalej będzie byle jak. Później się zobaczy, na czym tu zaoszczędzić zawieszając, jak w ostatnie święta, albo tnąc częstotliwość. Cały ten spektakl odbywa się przy milczacej zgodzie rad dzielnic, które mają za zadanie kształtować komunikację lokalną jak i zabierać głos w sprawach związanych z połączeniami międzydzielnicowymi. Niestety znajomość, a przede wszystkim zaangażowanie w temat jest znikome, by nie powiedzieć żadne i w wielu wypadkach prowadzi do akceptacji działań ZIKiT. Inicjatywy mieszkańców muszą przybierać medialne formy, aby coś wskórały, a i tak najbezpieczniejszym sposobem jest zwrócenie się do pana prezydenta. I tak jedzie sobie "ósemka" do Cichego Kącika, w 2015 zanosi się niestety na więcej takich "ósemek".

2015-01-08

mouset