Nowości i ogłoszenia

Pusto w głowach i w autobusach

    Kumulacja remontów nie zwalnia tempa w Krakowie. Pomimo rozpoczęcia roku akademickiego i pierwszolistopadowego święta nadal rozgrzebane jest skrzyżowanie Dietla ze Stradomską. Trzymiesięczne opóźnienie z powodu prac archeologicznych w oddaniu do użytku jednej relacji na tym zbiegu ulic powinno dać do myślenia pomysłodawcom budowy linii tramwajowej pod Wawelem. Mieszkańcom Ruczaju zafundowano objazd aż przez Mateczny i plac Bohaterów Getta rzadziej kursującymi liniami 18 i 52 oraz dowóz dwukierunkowymi tramwajami do mijanki w pobliżu Ronda Grunwaldzkiego. Autobusy linii 194 już wcześniej pękały w szwach i pękają dalej, stąd należy przypuszczać, że sporo osób, szczególnie tych co przesiadali się na komunikację miejską na Czerwonych Makach nie zostawiło swoich samochodów.

 

     Znów boleśnie widać, że brakuje w Krakowie pojemnych pociągów tramwajowych, które przy zrujnowanej sieci torowisk mogłyby podreperować sytuację. Pojemne Pesy skierowano w większej liczbie na linię 52, a "osiemnastkę" obsługują tylko większe bombardiery, ale oczywiście jasne jest też to, że potrzebne są te pojazdy w innych miejscach jak chociażby linie 3, 24 czy 50. Pomysł z częstszym kursowaniem linii rozbija się z kolei o kalekie pętle na Czerwonych Makach czy Kurdwanowie posiadające zaledwie po dwa tory dla 30 kursów na godzinę. Ale z pewnością wielu Czytelników pamięta dosyć podobną sytuację remontową i kursujące na linii 52 trójskłady stopiątek, których w tym roku zestawiono na 1 listopada aż pięć. Co stoi na przeszkodzie, aby w godzinach szczytu wyjechały na te kilka tygodni? Zapewne wizerunek starego tramwaju jest ważniejszy niż komfort pasażerów, którzy do wspaniałych niskopodłogowych pojazdów po prostu się nie mieszczą. Jeżeli organizatorzy komunikacji jak i przewoźnik, który jak zwykle ma swoje zdanie w tej sprawie, choć oficjalnie jest tylko wykonawcą usługi nie chcą paskudzić stopiątkami Czerwonych Maków to trójskłady można skierować na linię 24, tym bardziej, że od poniedziałku oferta przewozowa na ciągu bronowickim zostaje zmniejszona.

 

      Jak bardzo łatwo naruszyć tą kruchą równowagę świadczy przykład Nowego Bieżanowa. Pojazdy na linię 18 pozyskano z "trójki", a pomimo zmian w podstawowej częstotliwości kursowania "dziewiątka" nadal pęka w szwach. Efektem jest zniechęcenie pasażerów, bo na Nowym Prokocimiu do tramwajów czasami nie da się już wsiąść w porannym szczycie. W najbliższych dwóch tygodniach ma być podpinany krakowski dworzec główny do nowych urządzeń srk, a to oznacza więcej pasażerów na stacji w Płaszowie. Pod tym pozorem zawiesza się linię 44, a uruchamia szczytową 49 na trasie z Nowego Bieżanowa do Kopca Wandy przez płaszowską estakadę. Ruch ten przypomina próbę pościelenia zbyt małego prześcieradła i właśnie naciągnięto trzeci jego róg zabierając linię wspomagającą Bronowicom. Aż trudno uwierzyć, że nie można na stałe wygospodarować 6-7 pojazdów, aby na stałe wspomagająca linia kursowała z Bieżanowa przez estakadę do Wieczystej. Wycięcie linii 44 też zniechęci wiele osób i to od lat przywyczajonych do komunikacji publicznej na ciągu bronowickim. Na odcinku Bagatela - Czyżyny braki mogą być jeszcze zamaskowane tym, że przy zamkniętej Westerplatte linia 52 ... objeżdża całe Stare Miasto nie grzesząc przy tym frekwencją. W tej sytuacji pod dużym znakiem zapytania stoi funkcjonowanie linii 78, z której wagony można pospinać w większe zestawy. Idiotycznie brzmią wypowiedzi rzeczników odpowiedzialnych instytucji, że sytuację poprawią dostawy nowych tramwajów. W pierwszej kolejności zastąpią one składy wagonów 105Na, a nikt pamiętając dostawy pes nie umie powiedzieć jaką liczbą nowych pojazdów będziemy dysponować we wrześniu 2020 roku. Jedno jest pewne drodzy mieszkańcy Bieżanowa i Prokocimia, w tym rozkładzie jazdy nadal będziecie jeździć zatłoczonymi pojazdami.

 

      Bieda organizacyjna i umysłowa jest niestety coraz powszechniejsza w tym zakresie. Od co najmniej początku wieku mówiono o konieczności budowy nowej siedziby Szpitala Uniwersyteckiego, a gdy przezwyciężono różne trudności to sama budowa trwała od 2015 roku. Niestety infrastruktura ulic Kostaneckiego i Jakubowskiego jest dokładnie taka sama jak w latach gdy rysowano pierwsze projekty. Należy oddać sprawiedliwość faktom i zaznaczyć, że do większości klinik i poradni w kompleksie przy Kopernika i Śniadeckich od najbliższego przystanku do przejścia był co najmniej kilometr, a bywało że dwa. Niemniej fakty są takie, że układ drogowy z pobliskim hipermarketem nie wytrzyma obciążenia takiej ilości pojazdów. Ponadto szpital zapewnił parking dla niespełna połowy pracowników, a jeszcze dochodzą odwiedzający. Jako jednostka o zasięgu ponadwojewódzkim powinien mieć połączenie z dworcem głównym. Nie przeprowadzono badań skąd dojeżdżają pracownicy, przy tak licznej grupie warto znać preferencje podróżowania.

 

       Po decyzjach ZTP aż za dobrze widać, że nie ma dobrego pomysłu na dojazd pod szpital. Planowane jako wzmocnienie liniii 304 - nowe połączenie - kolejna linia przyspieszona do Wieliczki jedzie jeszcze szybciej przez Jakubowskiego. Frekwencja na tym przystanku, jak i w ogóle w autobusach tej linii jest znikoma. Śmieszny jest propagandowy plakacik propagujący autobus co 5 minut z Wieliczki do Bieżanowskiej. Owszem, może wcześnie rano udaje się takt utrzymać, ale już 314 zwiedzając szpital wyłamuje go. W dodatku co pasażer otrzymuje na Bieżanowskiej? Niezabieralne tramwaje i przepełnione autobusy. Wieliczka stanie się rejonem dla Szpitala Uniwersyteckiego, zatem tu trafi sporo pacjentów z solnego miasta, a wielu pracowników i pacjentów będzie dojeżdżać z dworca głównego. Dlatego już teraz należy przeprowadzić rozmowy z władzami Wieliczki o przeznaczeniu pustawych autobusów z 314 na wzmocnienie 304 i skierowanie jej przez szpital. Kłopoty z wyjazdem? Należy wyznaczyć lewoskręt z Kostaneckiego w kierunku centrum tylko dla autobusów. Szpital ruszy pełną parą w lutym, ale przenosiny pacjentów w ubiegłym tygodniu zmobilizowały do kolejnego łatania dziury i pętlowy wjazd w obu kierunkach wykonują autobusy linii 144 i 163. Szczególnie, gdy na zegarkach jest 6 rano i liczy się każda minuta, wjazd tam autobusów, z których jeden pęka w szwach, a drugi zwiedza miasto niczym sightseeing tour jest wątpliwie uzasadniony. O zdanie pasażerów nikt nie pytał. Kłopoty w biegnących nieopodal liniach tramwajowych nie zakończą się też wraz z przyjazdem tramwajów linii 49. Jej stałą rolę podkreśla właśnie nadany numer. Czy powróci 44? Okaże się po 14 grudnia. Niemniej pomysł wzmocnienia linii 9, a po uruchomieniu pełnej kolei aglomeracyjnej połączenia szpitala z dworcem w Płaszowie powinny stanowić priorytet w dalszej organizacji komunikacji wokół szpitala.

 

       A jaka jest rola pasażera w czczych rozważaniach o zbiorkomie pokazuje sytuacja z cyklu P+R. Z powodu remontu Westerplatte wyznaczono linii 52 i jej nocnej wersji 62 objazd wokół Plant. Linia 62 przyjeżdza więc na Maki opóźniona o kilka minut i część pasażerów usiłująca się dostać na aglomeracyjny, nocny autobus 903 zostaje z niczym. Dlaczego? Albowiem żadna pusta głowa nie wpadła na to, że jego odjazd jest skoordynowany z 62, efektem są marznący ludzie, szukanie taksówek i pusty, ale jakże propagandowo radosny nocny autobus do Skawiny. Dla nikogo, tak jak zresztą powyżej wspomniane linie. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego jak poszukać kluczyków i miejsc do parkowania dla własnych aut.

 

2019-11-30

mouset