Nowości i ogłoszenia

Walcownia nie taka z ubocza (Przypadki kliniczne odc. 8)

   Okres uroczystości Wszystkich Świętych spędzimy w domach, od czasów wojennych nie pojawimy się tłumnie na cmentarzach. Od zarania swoich dziejów nie pojedzie też specjalna komunikacja cmentarna. Decyzja wydana "za pięć dwunasta" postawiła w trudnej sytuacji sprzedawców pierwszolistopadowych towarów, a samorządy przygotowujące organizację ruchu i dojazd zwyczajnie ośmieszyła. Jedyny plus tej decyzji, rzekomo mającej na celu ochronę seniorów, to zdolność przewidywania do zachowań jakie wystąpiłyby, gdyby ogłoszono ten zamiar tydzień wcześniej. W kwestii komunikacji mielibyśmy paraliż niewzmocnionych linii przez parkujące gdzie popadnie samochody. Z drugiej strony sądząc po piątkowo-wieczornym pospolitym ruszeniu na nekropolie łatwo przewidzieć co działoby się w słoneczny weekend.

 

    Nie obejrzymy w Krakowie już fajerwerków taborowych związanych z liniami rozpoczynającymi się cyfrą "8". W wyprzedzające weekendy, gdy je uruchamiano, byliśmy świadkami debiutu "lajkoników" na tych liniach oraz epizodem w wykonaniu trójskładów stopiątek. Bardzo intrygująco zapowiadała się rola kolei w dniach 29.10-02.11, której władze postanowiły przewieźć chętnych do odwiedzenia Cmentarza Grębałów, z wykorzystaniem linii 8 i 95. Były też plany połączenia z Płaszowem przez Olszę. Chętnymi do przewozu okazały się: Koleje Małopolskie i PolRegio. Niestety już opracowany rozkład trafił w połowie października do kosza. Powód tej zmiany decyzji oczywiście był typowo kolejowy - "nie da się". A nie da się, bo peron przystanku Lubocza jest za krótki, za blisko przejazdu (czyli tak jak w Łagiewnikach, a tam się da), bo ludzie nie mają chodnika (jak w nieodległej Nowej Hucie, propagandowo uruchomionej), bo ludzi byłoby dużo (problem!). Oczywiście tych idiotycznych argumentów użyła spółka PLK. Pytanie nasuwają się dwa.

 

    Pierwsze: czy władcy PLK zajmują się z zaangażowaniem swoją pracą czy też żyją tylko dzisiejszym dniem. Bohaterem naszego pierwszego odcinka niespełna dwa lata temu były właśnie Walcownia, którą wtedy zamykano i osiedle Lubocza. Co się zmieniło? Zniknęła rozpadająca się wiata, wyremontowano peron, który nagle jak w dowcipie o dzwonnicy w Marklowicach okazuje się teraz za krótki. No i zatrzymują się pociągi, jak na razie bez głębszego sensu, a to regio do Nowej Huty w dziwnych godzinach, a to z Przemyśla nad morze (akurat natknąłem się na wizytację, taką rodem z PRL). Nieważne, że sezonowo i tylko w jedną stronę. Zatrzymał się? Zatrzymał, zatem brawo krakowska drużyna PLK. Jestem niezmiernie ciekawy czy ktoś z mieszkańców Luboczy zakupił bilet w relacji np. Rzeszów - Kraków Lubocza. Ważne, że gdy przyszło się pochwalić, był peron i zatrzymujący się pociąg, a czy ma to sens i czy ktoś wysiadł to już jest bez znaczenia. Nawet wspominaliśmy, że z kolejarskiego punktu widzenia solidnie wykonany przystanek w Luboczy pozwoliłby na obsługę ruchu w stronę Warszawy. Ale to na pewno przerasta siły PKP PLK.

 

   Drugie pytanie: czy ktoś w mieście Krakowie koordynuje projekty wykonywane i zlecane poza magistratem. Akurat okolice Luboczy to gigantyczny plac budowy. Na tyłach zajezdni na Ujastku kroczy wycinka pod S7, węzeł Kocmyrzowska - Łowińskiego przypomina pustynię po wykarczowaniu, znikają stare chałupki przytulone do nasypu linii kolejowej 95 wzdłuż której pobiegnie S7. Nieopodal w węźle kolejowym linii 8, 95 i 607 ulokuje się wielopoziomowy węzeł S7 i S52, na którym ruch już w momencie otwarcia przekroczy 20.000 pojazdów na dobę. Skąd te przesłanki? Wystarczy zaobserwować jak narasta ruch na ulicach: Ujastek, Łowińskiego, a także Mrozowej, Blokowej, Darwina, którymi usiłują się ludzie przedrzeć do obwodnicy. Tymi drogami też przyjeżdżają. Wnioski jak na razie nie płyną żadne. Odległość pomiędzy przejazdem na Blokowej a przejściem pod torami w ulicy Burzowej wynosi niespełna 1050m. Można zatem wybudować solidny peron, dla podwójnych składów regionalnych z zatrzymaniem w odpowiedniej odległości od ulicy Blokowej. Można wyremontować trasę tramwajową i stworzyć miejsce do przesiadki na linię 22. Można na terenach wokół stworzyć parkingi. Na Blokowej można wybudować zatoki autobusowe i chodnik uwzględniający cmentarz. Zresztą ruch na tych ulicach po oddaniu S7 znacząco spadnie zatem nie będzie przeszkód tak zorganizować przejazdy pod grębałowską nekropolią, aby postawić na komunikację zbiorową. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ZTP i ZDMK widzą w tej okolicy szansę na stworzenie rozwiązań realnie zmniejszających napływ samochodów do centrum Krakowa.

 

     Na przykładzie Złocienia widać, że takie rzeczy są możliwe, choć nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Może bowiem okazać się, że mimo ogromnego potencjału, zatrzyma się tam tak oszałamiająca liczba pociągów jak w Nowej Hucie. No i finalnie nikt z nich nie skorzysta. Złocień jednak jest okolicą cudów, ponieważ nagle okazało się, że autobusy przegubowe mogą kursować na linii 125, choć przez tyle miesięcy jazdy w tłoku można było zwiększyć liczbę pojazdów standardowych lub wydłużyć linię 128. Wystarczy jednak rzut oka na Olszę i wracamy do rzeczywistości czyli marazmu na styku miasto-kolej. Nie mamy tu promocji komunikacji miejskiej, a ruch pasażerski na Rakowickiej generuje właściwie tylko cmentarz i nomen-omen dawny kolejowy ośrodek zdrowia. Za to na ulicy Dietla ruch samochodów odbywa się bez przeszkód, wybudowany za pieniądze podatników bus-pas świeci pustkami, a mające tam śmigać tramwaje linii 12 zostają właśnie zawieszone. Dla przypomnienia w tej okolicy planuje się metro (też będzie zawieszane, gdy spadną przewozy?), a za ułamek tej kwoty można zaplanować coś dalej od centrum. Kolejną inwestycją w tym zakresie na rubieżach "Wielkiego Krakowa", która wzbudziła nasze zainteresowanie jest parking P+R planowany w ... Michałowicach. Rzut oka na rozkłady jazdy linii autobusowych jadących stamtąd pozwala przypuszczać, że będzie to kolejne ciekawe rozwiązanie.

2020-10-31

mouset