Stało się już tradycją, że pod koniec wakacji pasażer komunikacji miejskiej w Krakowie zastanawia się jak dotrze po 1 września do szkoły i pracy, ze względu na nerwowe obliczenia zawiadujących tą strefą usług publicznych ile przez cztery tygodnie września uda się urwać pieniędzy na funkcjonowanie tramwajów i autobusów.
Przyzwyczaliśmy się już do prowizorycznego, wrześniowego rozkładu jazdy, w którym nie funkcjonuje linia 429, a linie 502 i 503 (też chyba funkcjonujące dla studentów) kursują co 10 a nie co 7-8 minut. Ciekawe, że według tej logiki linia 194 jadąca obok Kampusu nie kursuje rzadziej, ale o tej marszrucie kilka słów później. Obciąć też można linię 52, zawsze to kilka wozów i setki złotych, skoro za powód ograniczeń na liniach 502 i 503 podaje się brak studentów. Główną ideą aktualnie zawiadującego komunikacją ZTP jest chyba to, aby zbyt puste pojazdy nie raziły w oczy mieszkańców, zwłaszcza gdy jest ich zbyt mało.
W tym roku, dzięki urzędniczej indolencji zbiegły się remonty: ciągu ulic Królewska-Bronowicka, Karmelickiej oraz Stradomskiej i Krakowskiej. Niepozorna mijanka na ulicy Zakopiańskiej dzięki partackiemu wykonaniu nie pozostała niestety niezauważonym puzzlem remontowej układanki, przyczyniając się do pogorszenia i tak złej sytuacji w komunikacji zbiorowej. Można powiedzieć, że Karmelicka i Królewska to remont w tym samym miejscu. Nie do końca. Ponieważ tramwaje na pełnej trasie do Bronowic mogłyby już wrócić 1 września, a tak będziemy oczekiwać, aż zakończy się remont Karmelickiej, który po prostu za późno się rozpoczął. Oczywiście urzędnicy podadzą setki powodów dlaczego tak się stało, ale fakt jest jeden: miasto nie funkcjonuje sprawnie, a działania w kluczowych sprawach nie są skoordynowane nie po raz pierwszy.
Trwa dyskusja medialna o przygotowaniu trzech tras tramwajowych na najbliższe lata. Nadal wśród nich nie ma łącznika Bronowicka – Cichy Kącik. Mordęga objazdowa ostatnich 12 miesięcy, a przede wszystkim podpięcie do sieci tramwajowej ogromnej grupy pasażerów zamieszkującej i studiującej w rejonie Piastowskiej i Nawojki nie są jak widać wystarczającym argumentem na wybudowanie zaledwie 1,5 km torowiska. Za to miasteczko studenckie służy za wymówkę w ograniczaniu częstotliwości linii, które przez nie (za wyjątkiem 139) nie jadą.
Sądząc po planach należy więc przypuszczać, że status prowizorki zemści się w tym rejonie jeszcze niejeden raz. Jak to wygląda w praktyce zobaczyliśmy na Zakopiańskiej. Wiedząc, że i bez budowy Trasy Łagiewnickiej ta arteria jest koszmarem jeśli nie kursują w niej tramwaje nie przygotowano starannie placu budowy powodując, że doszło do ograniczeń prędkości, kilkudniowych przerw w ruchu, zawieszenia jednej linii. Czy wybierzecie Państwo w tej sytuacji komunikację miejską? Szkoda, że akcja ZTP „Chodźże po Krakowie” obejmuje swoją dobroduszną mapką tylko centrum. Może pasażerowie linii 19 też powinni ją otrzymać z adekwatnym czasem spaceru pomiędzy Borkiem a Łagiewnikami, gdyż takie było tempo poruszania się pojazdów w dni gdy rozsypujący się tor wymagał naprawy. W dodatku wraz z informacją o ilości spalin gratis. Jeszcze bardziej kuriozalnym powodem zawieszenia tramwajów była awaria sygnalizacji. Czy to są czasy, gdy na naprawę takiej usterki czeka się kilka dni?
Już organizowanie zastępczych autobusów do Borku nadwerężyło bazę autobusową MPK. Na szczęście ZTP przyszło z odsieczą i ordynarne cięcia częstotliwości w wakacje spowodowały, że można było oprócz funkcjonujących niespełna rok linii 704 i 713 do Bronowic wystawić też i 752 z Łagiewnik do Starowiślnej za zawieszone tramwaje. Rzeczywiście moment wakacji jest dobry na kumulowanie nawet ciężkich prac i skrzyżowanie Dietla Krakowskiej i Stradomskiej jak najbardziej się w to wpisuje. Tyle, że trzeba być dobrze do tego przygotowanym, a wykonywane prace oraz przepustowość ciągów komunikacyjnych traktować priorytetowo. Odkrycie archeologiczne resztek bramy zniweczyło szanse na planowany na wrzesień powrót tramwajów w relacji Dietla – Stradom a miesiąc później Dietla – Dietla. Nie ma takiej możliwości, aby linie zastępcze jadące co kilka chwil: 704/713 i 752 mogły funkcjonować wraz z pozostałym normalnym układem komunikacyjnym miasta.
Ktoś zauważy, że ostatnio kupiono dużo autobusów, nawet bardzo dużo. Sęk w tym, że rok temu MPK postanowiło wspaniałomyślnie uczcić walkę ze smogiem wycofaniem najstarszych pojazdów i tak spełniających o wiele surowsze normy niż rzesze samochodów. Decyzji chyba nie konsultowano z nikim z reorganizującego się ZIKiT, gdyż lekką ręką pozbyliśmy się ponad 20 przegubowców mających ok. 11 lat. Kilka tygodni później przekonaliśmy się, że nie konsultuje się też u organizatora komunikacji innych decyzji MPK i pasażerowie linii 503 prawie wszystkie brygady szczytowe mieli w standardzie pojazdu 12-metrowego. Być może za tą decyzją stoją dane z uczelni o spadku studentów, wszak we wrześniu cięcia na 503 uzasadnia brak rozpoczęcia zajęć akademickich. Nieistotne, że ta linia jest doskonałym rozwiązaniem dla jadących od Wieliczki na dotarcie do centrum niezależnie od pory roku. Pasażerowie linii 169 natomiast musieli pogodzić się z tym, ze zabrano ostatnie 3-4 przegubowce z tej linii. Sądząc po korkach na Łużyckiej chyba powyciągali samochody, miejmy nadzieję że co najmniej z silnikami EURO 5, aby równie skutecznei walczyć ze smogiem jak MPK, które sprzedało autobusy. Przed wakacjami można było przeczytać dwa wywiady z obecnym szefem ZTP o priorytecie komunikacji. Jako pasażerowie linii 169 i 503 zastanawialiśmy się czy aby na pewno ta osoba wie co mówi. Dlaczego tyle lat ZTP pozwala na takie praktyki? Dlaczego brak koordynacji do takich sytuacji doprowadza? Bo to, że w MPK nie zgłoszono zapotrzebowania na pracę dla przegubowców to akurat wina ZTP. Owszem, można ją wytłumaczyć brakiem pieniędzy, ale w sytuacji, gdy planuje się otwieranie nowych linii i wzmacnianie kluczowych dla napływu samochodów linii jak 304 to wskazane jest przeznaczenie ich w pierwszej kolejności na ten cel. Nie ma ich? Są, zostały wydane bez sensu i propagandowo na funkcjonowanie linii 704 i 713.
Warto też zaznaczyć, ze przejazd liniami 704 i 713 w ściągniętych nań najnowszych autobusach przegubowych jest darmowy, czyli upchnięci w krótkich wozach mieszkańcy sponsorują ten wyjątek, który dziwnym trafem zbiegał się z wyborczą kampanią samorządową. Sprawa darmowych przejazdów jako projekt nie tak dawno w debatach krytykowana była obłudnie m.in. przez MPK, gdy pojawiał się pomysł darmowej komunikacji. Teraz oczywiście MPK wskaże, że ZIKiT czy ZTP tak zdecydowały, że zastępcza komunikacja do Bronowic jest bezpłatna, po co więc MPK zabierało głos niepytane w sprawie opłat za przejazdy? Nawet nie budziłoby kontrowersji bezpłatne funkcjonowanie tych linii, gdyby np. wykorzystano przez cały remont zastępczy tramwaj numer 74 na odcinku Bronowice Małe – Bronowice, pozostawiając bezpłatny autobus w miejscu największych restrykcji dla ruchu samochodowego i oszczędzając tym samym kilka autobusów. Porównując z drugim remontem – linia 752 bezpłatna nie jest, a w dodatku przesiadka jest obowiązkowa, gdyż jedzie ona z Łagiewnik. Do wściekłości doprowadziła jeszcze mieszkańców skala cięć częstotliwości kursowania linii 114 i 194 w wykonaniu ZTP. Może tu jednak należało uczynić 752 darmową linią, aby zniechęcić ludzi do najszybszego środka lokomocji? A z drugiej strony chyba tylko najwięksi optymiści liczyli, że pasażerowie grzecznie przesiądą się na Borsuczej z tramwaju do 752.
Znaleziska na Stradomiu postawiły pod znakiem zapytania całość komunikacji miejskiej we wrześniu. Skoro autobusów już brakowało wiosną na potęgę to przy linii 752 w wymiarze zastępowania magistralnych tramwajów 18 i 52 zabraknie ich ze zdwojoną siłą. Kilka dni temu pojawiła się informacja o zabudowie przejazdówki umożliwiającej zmianę kierunku dwukierunkowych pojazdów rejonie ulicy Orzeszkowej, co tak naprawdę wskazane było już od momentu rozpoczęcia inwestycji, ze względu na ogromną ilość podróży na odcinku Ruczaj – Centrum Kongresowe. Prowadząc dwa ogromne remonty warto się zabezpieczyć na rozmaite ewentualności, a nie pozwalać na powstanie sytuacji, gdzie wszystko będzie dopinane na ostatni guzik. Kilka lat temu pożyczaliśmy do Poznania te tramwaje, aby poprawić tam komunikację na objazdach.
Tak samo na etapie planowania dalszych inwestycji warto pomyśleć jakie będą tego skutki. Tu dobrym przykładem będzie linia tramwajowa w ulicy Meissnera zamiast przedłużenia tej w Rakowickiej. Tworzymy na wiele lat wąskie gardło na Mogilskiej i brak obsługi zabudowywanego rejonu Olszy, a także możliwości skomunikowania z pociągami aglomeracyjnymi na Olszy tramwaju. Pozostaje mieć nadzieję, że przy realizacji torów w zieleńcu na Meissnera powstanie wraz z trasą łącznik w ulicy Lema. Tak właśnie powstają czarne dziury jak wspomniane miasteczko studenckie, a potem ogranicza się kursowanie linii 194 i następuje zdziwienie, że jest tylu chętnych podróżnych. W pięknych wizjach zrównoważonej komunikacji w wywiadach jednak nie udało się dostrzec tych szarych problemów. Dzięki blogowi Krabok mogliśmy poznać już planowaną na wrzesień siatkę połączeń, tu jednak postaramy się o osobny komentarz.
2019-08-22
mouset