Nowości i ogłoszenia

It's no good

    Kilka dni temu nadeszła smutna wiadomość o śmierci jednego z członków legendarnego zespołu Depeche Mode. Tytuł naszego majowego felietonu to jeden z ich największych hitów, choć gdy się zastanawialiśmy nad wyborem to zarówno "Policy of Truth" jak i "Barrel of a gun" także bardzo by nam pasowały.

 

    W maju doszło do rzadkiego w Krakowie wypadku - najechania jednego tramwaju na drugi. Skończyło się dosyć szczęśliwie, ale zdarzenie wywołało z kuluarów dyskusję na temat warunków pracy u największego krakowskiego przewoźnika. Pojawiły się w prasie i na forach internetowych głosy potwierdzające krążące pogłoski o odchodzących masowo prowadzących pojazdy, zwalnianie się osób odpowiadających za zapewnienie bieżącej pracy jak też i rozmaitych wymogach wobec kierowców i motorniczych mających przełożenie w wynagrodzeniu. Szczególnie ten ostatni punkt uznawany jest za wybitnie zapalny i podawany jako argument negatywny w zatrudnieniu w MPK. A fakt, że potrzeby są ogromne, natrętne reklamy wciskają się wszędzie informując przechodniów i pasażerów o rekrutacji. Jeżeli jednak zestawimy możliwe zarobki przy przeliczeniu na etat ok. 160-170 godzin ok. 6000 zł brutto to nie uzyskamy rewelacyjnych kwot "na rękę", podobnie jak i w etatowym zatrudnieniu. Nic dziwnego, że wielu pracowników nie ma ochoty oddawać jeszcze pieniędzy w formie potrąceń, po części uznaniowych, ani narażać się na stres rozmaitych kontroli i po prostu odchodzi. Niejednokrotnie opisywaliśmy rozmaite pomysły w MPK świadczące o polityce chwalenia się propagandowo podejmowanymi decyzjami np. o obsadzie taborowej czy włączaniu się w akcje nie mające wiele wspólnego z przewożeniem pasażerów. Przykładem radość, że nie ma już autobusów z normą spalania Euro 5 jednocześnie gdy najnowsze elektryczne pojazdy stoją demokratycznie w korku z kopcącymi dieslami w centrum Krakowa, a autobusów do zwiększenia pracy przewozowej brakuje.

 

    Schemat zarządzania i rozkładanie odpowiedzialności przypomina wiele paskudnych rozwiązań z korporacji. Tyle, że w osławionych mordorach pandemia wymusiła wiele zmian w organizacji pracy i ustępstw wobec pracowników. W MPK niewiele się zmienia, zła koszula może być niemałym źródłem kłopotów. Za brak prowadzących pojazdy odpowiadają w strukturze pionowej zarządzania szefowie poszczególnych komórek organizacyjnych, pracownicy mają regulaminowy bogaty zakres wymogów a sterujący firmą mogą spokojnie kontemplować rozwiązania np. w globalnym dbaniu o ekologię. Oczywiście za udział w takich wielkich inicjatywach przysługują stosowne ordery mające przełożenie w wynagrodzeniach, nie tak dawno prasa donosiła o zarobkach szefa firmy przekraczających 33000 zł miesięcznie. Nic więc dziwnego, że oddolną inicjatywą jest odchodzenie pracowników, zresztą dosyć typowe ostatnio dla sfery usług publicznych jak edukacja czy ochrona zdrowia. Najmniej z tego ma zwykły pasażer, ponieważ braki w obsadzie doprowadzają do braku kursów. Na liniach o wysokiej częstotliwości niedobór jednego czy dwóch pojazdów pozostanie niezauważony, pytanie co na to powie organizator przedsięwzięcia. W związku z brakami kadrowymi powołana do obsługi zleceń i obsady rezerw spółka KrakTransRem często już od pierwszych porannych kursów wystawia swój pojazd do obsługi linii zazwyczaj niedaleko wolskiej zajezdni. Na marginesie trudno znaleźć ogłoszenie o poszukiwaniu przez KTR prowadzących pojazdy (ba, nawet stronę www), ale i tu sytuacja się zmieni ponieważ wymogi prawne zobowiążą wkrótce do oskładkowania wszystkich umów zleceń co podniesie koszty pracy i uczyni takowe zlecenia niezbyt opłacalnymi. Wpłynie to na koszty pracy, na pensje kierowców niekoniecznie, a na pewno negatywnie na sytuację pasażera.

 

Ponadto MPK nogami i rękami broni się w imię abstrakcyjnych celów przed reklamami na pojazdach, które będą nachodzić na część szyb wozów. Dodatkowe wynagrodzenie z tytułu zajęcia powierzchni marketingowej w momencie wejścia w życie uchwały krajobrazowej, mógłby podreperować budżet przewoźnika. Można byłoby w ten sposób pozyskać dodatkowe fundusze na wynagrodzenia dla pracowników.

 

     Praca motorniczego i kierowcy jest jedną z bardziej odpowiedzialnych, trudno oczekiwać jednak, że przy poszukiwaniach oszczędności za drobiazgi (w zestawieniu z bezpiecznym przewiezieniem do celu setek osób) prowadzący pojazdy nie będą myśleć o tym w czasach galopującej inflacji. Zmieniła się też kultura i obyczaje pracy, a firmy chcąc nie chcąc muszą się do tego dostosować. MPK nie płaci jak widać na tyle wspaniale, aby móc przebierać w ofertach i przyciągać pracowników. Zapewne, gdyby zapytano pasażerów czy zgodzą się z uwagi na konieczność podwyżki stawek i brak prowadzących na wzrost cen biletów zgodziliby się na to. Ale po drodze od biletu do władz spółki jest wiele ogniw uczestniczących w akcjach "społecznie ważnych". Nie tak dawno strajk o pensje objął PolRegio, wielokrotnie reorganizowanego i oddłużanego przewoźnika zawsze wyposażonego w solidny aparat administracyjny o nastawieniu antyklienckim. Pokolenie Z wkracza na rynek, kto nie nadążą nie ma pracowników. Warto też pamiętać że organizując transport publiczny w czasach promowania ekologii i odpowiedzialności za świat trzeba nadać mu należny prestiż, którym jeszcze nie tak dawno się cieszył w Polsce. A i wówczas umundurowanie prowadzących stanowiło dumny element niewymuszany batogiem premii, ale chętnie przyjmowanym jako wyróżnienie. Piramidy zarobków z prezesem na szczycie to dosyć typowe struktury dla Krakowa. I chyba również to należy zmienić. Kończąc polecamy do posłuchania innego hitu legendy "Walking in my shoes".

2022-05-31

mouset