Nowości i ogłoszenia

Sen o Warszawie

      Na przełomie wakacyjnych miesięcy wiele myśli kieruje się w stronę naszej stolicy, piękna piosenka Czesława Niemena służyła też w krakowskiej prasie jako dawca frazy: moje miasto, a w nim do cyklu felietonów. Rolą tych form pisanych jest rzecz jasna ocenianie pewnych zdarzeń, analizy porównawcze, zestawienia. W odwiecznej jakiejś formie rywalizacji tych miast trudno nie zauważyć komunikacji miejskiej. Od wielu lat podróżując i mieszkając w stolicy korzystałem wręcz intuicyjnie z tej formy poruszania się po mieście. Niestety trudno na to zdobyć się w Krakowie, przede wszystkim ze względu na poczucie, że system komunikacji zbiorowej jest tworzony jako zbiór wysp, które pewnego pięknego dnia w kolejnym wieku połączą się dając idealnie funkcjonujący krwioobieg miasta.

 

       Do tej wspaniałej chwili niestety ciągle jest daleko. Zastanawianie się dwie dekady nad metrem poskutkowało opóźnieniami w planach budowy linii na prostych odcinkach jak na przykład połączenia Cichego Kącika z ulicą Podchorążych. Tak, oczywiście jest to w planach wielkiej linii do Azorów, ale co szkodziło postarać się o budowę prostego, a pożytecznego elementu, który na pewno od kilku lat promowałby skutecznie komunikację zbiorową zapewniając dojazd na kampus AGH pojazdem szynowym – wręcz wizytówka uczelni posiadającej stosowną, tematyczną katedrę. Gdy 10 lat temu oddawano do użytku pętlę tramwajową Czerwone Maki, już z założenia zbyt małą aby obsłużyć planowany ruch, wszyscy chwytali się za głowy, wspominaliśmy później w artykułach o mniejszych miastach jak Bydgoszcz, Szczecin czy Toruń, gdzie standardem są wielotorowe końcówki. O Warszawie nie wspominaliśmy, aby nie kopać leżącego. Wydawałoby się, że błędów takich nie będzie, a tu mamy Pleszów, Kurdwanów w wersji 2.0 – już pojawił się głos, że choć tramwaje Trasą Łagiewnicką nie jadą jeszcze, to pętla jest za mała. Dodając brak relacji w kierunku Bieżanowa pokazuje brak poprawy w myśleniu i planowaniu za ostatnie 10 lat. A ile nie powstało artykułów, planów o promocji i rozwoju zbiorkomu!

 

        Pomnikiem przyrody w zakresie brakujących klocków jest Dworzec Towarowy, miejsce gdzie tramwajów będzie tylko przybywać, a w tym punkcie ich linie są skupione niczym wiązka kabli. Czy można się tam przesiąść z autobusu? Nie, jednocześnie Nowy Kleparz z upadku na dno zaczął awansować do roli dworca, a raczej miejsca postojowego, bo osoby przychodzące tam z premedytacją widać tylko w autobusach linii 257, 277 i 337. Jakże inaczej przedstawiałoby się napełnienie pojazdów (i zapewne też dalszy wzrost frekwencji) gdyby na Kamienną dojeżdżały linie 140, 168, 301, 304 i 337. Do podium groźnym rywalem w dziedzinie brakujących klocków jest nieustająco odcinek Salwator – Cracovia Stadion. Przy zabraniu jednej linii tramwajowej mieszkańcy podkrakowskiej aglomeracji wręcz marzą o poruszaniu się komunikacją miejską.

 

       Nawet kolejna zdegradowana linia miejska – 189 miałaby sens na Kamiennej jako szansa na szybką kontynuację podróży w kierunku Krowodrzy. Zresztą centrum miasta jest pełne takich fantastycznych miejscówek: dworczyk (zbieżność J ) od strony Wita Stwosza, trudno nazwać ów placyk dworcem komunikacji miejskiej. Nie było tam miejsca dla linii 501, a znalazło się dla stanowiska propagandowanego ładowania autobusów elektrycznych. Za prawie dekadę ich liczba wzrosła niemal piętnastokrotnie, a ładowarek przybyło zaledwie pięć. Jakże to jest fajny motyw: przyspieszona linia jedzie przez pół miasta, a na dworcu głównym nie ma przystanku, za to pierwsza eko linia po okresie zawieszenia trafia do obsługi pojazdami spalinowymi. Na marginesie propagandowo zmieniono jej trasę. Gdy była eko, aby jechać jak najbliżej centrum (chociaż nie miała tam żadnego przystanku!) kierowano ją do Basztowej. Gdy przebudowano Basztową zrezygnowano z wydłużenia tam jakiejkolwiek linii komunikacji miejskiej. Kolejne miejsce to Kraków Olsza, właśnie demontowany jest przystanek kolejowy, a projekt tramwaju do Mistrzejowic ominął Rakowicką. Tym samym trwający ćwierć wieku sen o kolei aglomeracyjnej został brutalnie przerwany na linii 100. Nieopodal tej linii Galeria Kazimierz z przyległym kwartałem jest od lat wykluczona komunikacyjnie. Nie widać było próby jakiegokolwiek zaprowadzenia tam regularnych połączeń. Wspomniana wyżej linia 154 miała epizod kursowania ulicą Filipa, szkoda, że mając cztery małe pojazdy elektryczne nie spróbowano stworzyć połączeń w ścisłym centrum na ich bazie.

 

      Wzrost liczby pojazdów elektrycznych znacząco zresztą zwiększa liczbę potrzebnych prowadzących pojazdy, jest to niemal 20-25% w przypadku linii magistralnych. Tym samym ze względu na mało elastyczną politykę kadrową oraz odejścia kierowców nie tylko z powodów finansowych - do repertuaru wymówek czego to nie da się zrobić w komunikacji zbiorowej - dołączyły braki osobowe. Zapewne jest to jedna z pośrednich przyczyn skracania i likwidacji linii. Niestety ZTP nie pełni zbytnio roli nadrzędnej w tym układzie co zmusza go do przyjmowania stanowiska MPK, nie ma możliwości udzielenia z wolnej ręki zamówienia stąd czas oczekiwania na poprawę jest długi, co zamyka koło niechęci do korzystania z transportu zbiorowego. Gdy pasażerowie proszą o większe pojazdy na linię 301 spotykają się z odmową i słyszą o braku stosownych umów, a jednocześnie na linię 123 liniowo wyjeżdżają pojazdy przegubowe, na co żadnych umów już nie potrzeba.         

  

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że decyzje, plany rozwoju jak i konsultacje nie są jakimś skoordynowanym, zaplanowanym działaniem. Efektem tego są zaniechania w rozwiązywaniu takich problemów w porozumieniu trzech miejskich zarządów, ponownie trudno tu odnaleźć zarządczą rolę zarządu z Wielopola. Chlubnym przykładem jest zieleń miejska, jakże daleka od "niedasizmu". Od pewnego czasu istnieje za to żywcem skopiowany z polityki na szczeblu centralnym model doglądania komunikacji miejskiej. Ponieważ rady dzielnic nie mają głosu w sprawie układu połączeń to zadawane są celowe interpelacje, tym ciekawiej wyglądające, że przez radnych wspierających prezydenta, do tegoż adresata (ewentualnie zastępcy). Odpowiedzi udziela teoretycznie prezydent, a praktycznie zarząd. Zazwyczaj sugerującej status quo sprawy, co podnosić ma rangę nieomylności twórców odpowiedzi. Tu kolejny raz przywołamy Trasę Łagiewnicką. Poinformowano już pośrednio o skierowaniu tamtędy 10 do Kurdwanowa oraz co drugiej 50 do Borku, ale cały czas nikt nie chce oficjalnie potwierdzić zmiany tras linii 6, 11 ze zmianami rozkładów jazdy wraz z redukcją godzin kursowania 19. Zawsze podkreślane jest rozszerzenie godzin kursowania linii 17. Takie stawianie sprawy jest nieuczciwe wobec mieszkańców, którzy raczej nie kupią biletów na coś kursującego kilka godzin. Musi pojechać tam trzecia linia, aby udowodnić jak trasa była potrzebna. Nie szkodzi, że pozostali nie zmieszczą się do tramwajów dotychczas jeżdżących do centrum,  a w szczególności 24. Z pewnością interpelacja odniesie sukces. Poza tym można też sięgnąć po sprawdzone metody, na przykład zawiesić linię na bliżej nieokreślony czas, albo kilkukrotnie robić to samo czego przykładem jest introdukcja niskopodłogowych pojazdów na linię 22.

 

 Czas na zmiany jednym słowem, obecny prezydent rządzi już 20 lat, wiele się w tym okresie zmieniło, ale w przypadku komunikacji tkwi ona w jakimś upiornym odległym planowaniu, istnieją wysepki fukcjonujące nieźle z dramatycznym deficytem połączeń pomiędzy nimi. Jednocześnie rozrost stanowisk w Urzędzie Miasta gwarantuje przetrwanie urzędnikom bez konieczności kontaktu z mieszkańcami. A może warto z nimi się spotkać niż zamawiać kolejne szeroko zakrojone ankiety o komunikacji? Nawet najbliższi zarządowi miasta radni nie rozwiążą problemów, gdy nie  ma woli rozmowy z osobami zamieszkującymi dany rejon i korzystającymi ze zbiorkomu a tym samym dostarczającymi pieniędzy do zbiorczej kasy. Kilka dni temu zamieściliśmy zdjęcie porównujące dwa bilety jednorazowe z Krakowa i Warszawy. W dobie abonamentów i kart to nie jest chodliwy produkt, ale pokazuje, że w Warszawie nawet taki drobiazg jest istotny. Tam po prostu wydaje się pieniądze z przyjemnością na komunikację zbiorową, z pewnością niecałkowicie wolnej od mankamentów, ale przynajmniej sprawnej dla przyjezdnej osoby. W Krakowie patrząc na to kto rozmawia o niej z pominięciem mieszkańców, trudno wierzyć że coś się zmieni, oprócz opłat.

2022-07-31

mouset