Znana nie tylko ze swojej dobroci, hojności, ale też umiejętności przewidywania, rozwoju i celnej na ówczesne czasy oceny postępu cywilizacyjnego królowa Polski jest w Krakowie patronką jednej z najdłuższych ulic. Niestety też jednej z najgorzej utrzymanych, a co ciekawe, stanowiącej najkrótszą drogę do lotniska. Urokliwe zachodnie dzielnice miasta są zresztą esencją przaśności w wielu dziedzinach, choć paradoksalnie ceny gruntu są jednymi z najwyższych w Krakowie. Tu i ówdzie nie ma kanalizacji, czasami i tej burzowej, powszechny jest brak chodników, a ulice o pięknych widokach urągają swoją nawierzchnią czyniąc duże ryzyko wizyty u stomatologa. Dłużej niż panowanie Królowej Jadwigi trwa prowizorka mostowa. Pomiędzy ulicą Kościuszki w ścisłym centrum Krakowa a mostem autostradowym w Szczyglicach (kilkanaście kilometrów) na Rudawie jest kilka mostków (nie mostów) pozwalających na ograniczony ruch nawet samochodów (mijanki). Efekt? Nie może docierać komunikacja miejska, przez co najmniejszy problem remontowy powoduje objazdy oraz korki, czy tak jak teraz, konieczność uruchomienia linii mikrobusowej. Nie znającym miasta uświadamiamy, że Rudawa nie jest szerokości Dunaju z miasta narodzin królowej i wybudowanie mostu jednoprzęsłowego z prawdziwego zdarzenia nie powinno być niczym nadzwyczajnym.
Kierowcy samochodów dobrze znają ten rejon Krakowa, gdyż ulice Orla, Jodłowa, Starowolska, czasem Malczewskiego stanowią namiastkę III obwodnicy - infrastruktury budowanej z mozołem od lat w Krakowie i mogącej się poszczycić urwanymi odcinkami jak Nowosądecka do Wielickiej czy Trasa Łagiewnicka. Zapuszczony Zwierzyniec, Wola Justowska, południe Bronowic czekają na projekt dopiero tuneli i tras. Koszt astronomiczny, zatem musimy jeszcze poczekać. Owszem, czasy są ciężkie, ale skalę zacofania widać właśnie przy próbach podjęcia inwestycji. 600 metrów ulicy Królowej Jadwigi będzie przebudowywane ... 6 miesięcy, 100 metrów w miesiąc, szybciej powstaje zakopianka oraz S7, ponadto przy tej skali problemu i objazdach prace są prowadzone tylko kilka godzin, dlaczego? Na pewno jest to nic wobec wieczności, którą prezentuje ulica Igołomska, z niewiadomych przyczyn końcówka budowy wlecze się niemiłosiernie. Co w tej sytuacji myśleć o planach budowy metra? Zwłaszcza, że budowa tramwaju do Górki Narodowej obfituje w takie atrakcje jak przeciskanie się przy chaotycznie zaprojektowanych osiedlach. Nie inaczej będzie z tramwajem do Mistrzejowic, który będzie powstawał latami i obnaży niewydolność infrastruktury, której brakuje od lat jak połączenie Bronowickiej z Cichym Kącikiem, czy też tory wzdłuż Lema. Ślimacząca się Igołomska, opóźniona 29 listopada wraz z tramwajem pozwalają przypuszczać, iż kolejne inwestycje wyciągające Kraków z epoki drewnianej w stronę murowanej potrwają kilka jeśli nie dziesiątki lat. W takiej sytuacji trudno poważnie traktować opowieści o metrze. Należy się przygotować, że na cywilizacyjne inwestycje musimy sporo poczekać, ponieważ Trasy Pychowicka i Zwierzyniecka budzą coraz większe kontrowersje, prosta wydawałoby się sprawa połączenia A4 z S7 i S52 na południe od miasta intresuje wszystkich tylko nie władze Krakowa. Zachęt do korzystania z komunikacji miejskiej nie widać od dawna. Parkingi P+R nie rozwijają się tak, aby można było pomyśleć o prawdziwej promocji ekologicznego transportu. Co ciekawe nadal często słyszymy te hasła, ale budzą już śmiech nawet wśród przedszkolaków. Na dodatek - to i inne złote rady - staną się częstsze z uwagi na nadchodzące igrzyska, których cel dla Krakowa jest średnio zrozumiały. Rozpoznawalności nie podniesie zbytnio, owszem sporo ulic zyskało ładne nawierzchnie, ale większych inwestycji, planowanych na chybcika nie zobaczymy.
Rządy aktualnego prezydenta Krakowa trwają niczym dynastia Jagiellonów, niestety o ile ich początek cechowała jakaś dynamika, o tyle po 20 latach widać jak wiele spraw po prostu się wlecze, bez sensu i bez pomysłu, a lista inwestycji nie ma końca. Oprócz zabytków i strefy rozrywki i gastronomii, z której wyrzucono nawet komunikację zbiorową dla mieszkańców oferujemy gigantyczne korki, smog z nieuregulowanego ruchu (samochodem nie wjedziesz, ale rozpadającym się dymiącym busem owszem), wciskające się kosztem zbiorkomu pseudotaksówki (a ZTP rozpacza nad małymi wpływami) a także drożyznę mieszkaniową. Nie ma też jakiejś spójnej wizji realizacji przedsięwzięć niewątpliwe przyciągających ludzi, a niekoniecznie przybywających tanimi liniami lotniczymi na Kazimierz. Przykład bardzo bieżący: Targi Książki. Po pierwsze hala zbudowana przy ślepej ulicy, trwa rozbudowa infrastrktury w tym rejonie, ale kolejny raz paraliż okolicy pokazał, że np. do Katowic trochę nam brakuje w zakresie wystawiennictwa. Trudno wyobrazić sobie lepszą promocję transportu zbiorowego niż taka impreza, posiadamy autobusy elektryczne, mogłyby dowieźć chętnych przybyłych zarówno tramwajami jak i samochodami. Zamknięcie części Centralnej i omówienie wcześniej parkowania w najbliższej okolicy z pewnością dałoby poczucie, że ktoś panuje nad sytuacją i planuje wydarzenie, zwłaszcza, że zbiegło się ono z uroczystością Wszystkich Świętych (czemu nie tydzień wcześniej?). W zamian za to gorliwie w sobotę zamknięto ulicę Powstańców powodując, że i tak komunikacja miejska utknęła na Strzelców i Piasta Kołodzieja. Opóźnienie dla przykładu autobusu linii 260, kurs 12.05 przekroczyło godzinę. Czy w następną uroczystość ktoś wybierze komunikację miejską, jeśli czekał tyle czasu? Ponad dwa lata jest zawieszona linia 132, przy podobnym zawieszeniu 429, zlikwidowaniu 125, zniszczeniu 184. Efekty oglądamy już całymi dniami na Pilotów i Młyńskiej.
Swoją indolencję ZTP tłumaczy brakiem kierowców w MPK, wykraczając tym samym poza kompetencje swoje, ponieważ brak kierowców nie jest problemem ZTP tylko MPK, a MPK prowadząc swoją politykę kadrową zapracowało na taką sytuację. Kompetencją ZTP jest znalezienie operatora i tu znów jakże błyskawicznie działa miejska jednostka, zwiększenie zamówienia dla Mobilis będzie możliwe już... w 2024 roku. Wspominana na początku felietonu linia mikrobusowa została uruchomiona przez Mobilis, sprowadzono dodatkowe autobusy, zatrudniono kierowców. Działa. Czemu się nie da działać szybciej? To już niestety tajemnica rozlicznych spółek i jednostek miejskich bardzo ładnie opisana w portalu onet.pl - link na fanpage'u. Jednostka z Wielopola też zwiększyła zatrudnienie co przy cięciach w komunikacji jest dosyć osobliwe. Warto pamiętać, że dodatkowe 100 osób w urzędach to koszt ok. 7 mln zł rocznie. A żeby nie czepiać się wiecznie komunikacji miejskiej to popatrzmy na tak promowany w działach ZTP i MIR rower. Przy takim inwestowaniu w rozmaite kontrapasy, bieda-ścieżki, wyrzucanie autobusów kosztem rowerów powinniśmy dysponować czymś na miarę europejskich potęg jak Amsterdam czy Kopenhaga. A tu krakowskiego roweru miejskiego nie ma. Skończył się, ma się zacząć w... 2024 (może Igołomska już będzie otwarta, albo chociaż 29-ta). Tyle zajmuje zwiększonej obsadzie urzędu zorganizowanie, jednocześnie po ulicach widzimy walające się sprzęty prywatnych operatorów. Czyżby panie dyrektorze Franek brakowało prowadzących pojazdy jednośladowe? Do indolencji dokłada się też marnotrawstwo, w czasach gdy wszyscy obracają każdą złotówkę w Krakowie są dwie telewizje miejskie, z których o sprawach bieżących, a problematycznych się raczej nie dowiemy.
Kraków niestety nie dokonuje kroku wprzód równomiernie we wszystkich dziedzinach. W kwestii administracji i spółek już przeszliśmy epokę ostatniego z Jagiellonów, gdy kupczono przywilejami i jesteśmy w czasach saskich. Infrastrukturalnie ... wystarczy rozejrzeć się dookoła i pamiętać o tym na co idą nasze podatki, gdy nastanie moment wyborów.
2022-10-31
mouset