Reżyser wielu budzących do dziś sentyment filmów przepełnionych idiotycznymi sytuacjami życia codziennego, patronuje już wiele lat skrzyżowaniu ulic Dobrego Pasterza, Lublańskiej, Strzelców. Rondo znane głównie pasażerom z okolic dnia Wszystkich Świętych będzie niedługo znane z utrudnień w ruchu, gdyż stanie się placem budowy tramwaju do Mistrzejowic. Jednocześnie będzie to początek tunelu, z którego, niczym w micie greckim, objawi się zalążek premetra, ma też uzyskać status węzła przesiadkowego. Co istotne - w mniemaniu ZTP - jest już takim węzłem. Niestety podejście do tego tematu w ostatnich latach pokazuje rzeczywisty stosunek do komunikacji zbiorowej w mieście w wykonaniu jej organizatora, chełpiącego się dbaniem o ekologię i promowaniem zbiorkomu jako sposobu podróżowania po Krakowie. Jak mawiał pionier lotnictwa, jeden z braci Wright, papuga dużo mówi, ale źle lata. Uwadze pana dyrektora ZTP i jego idealistycznych planistów polecamy tym samym przesiadki: na Rondzie Polsadu, węźle Prokocim Szpital, Rondzie Czyżyńskim, Rondzie Mogilskim. Jako żywo: dzień pieszego pasażera. Zachęcając do przesiadek zarząd rzuca też pod nogi inne kłody na przykład zmniejszając możliwości przesiadek, wydłużając ich czas.

      W komedii "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" mamy słynny już przepis na prostą podróż z przesiadkami. Tak właśnie wygląda rzeczywostość wielu krakowskich pasażerów, których nie stać na zakup prostego samochodu, albo nie mają prawa jazdy. Tak kosmiczna ilość aut w mieście nie wynika chyba z zapędów kolekcjonerskich lub dobrodusznych chęci wspierania sprzedawców. Ciekawe czy ktoś z zajmujących wygodny fotel urzędników ZTP poczułby się komfortowo, gdyby co jakiś czas odbierano mu kolejną możliwość dojazdu i zachęcano do przesiadek.

         Rondo Barei jest też miejscem, z którego poznikało w ciągu ostatnich trzech lat sporo połączeń. Bezczelnie utrzymuje się zawieszenie 132 i 429, pomimo tego że zniknęły te dwa połączenia pocięto też 139. Pod fałszywymi pozorami pocięto i skrócono 184, nawet to nie przeszkadzało w zlikwidowaniu linii 125. Na deser zabrany został 193, jedyny, alternatywny dojazd do Nowej Huty. Na jedną-dwie przesiadki wzmocniono 128, dokładając raptem dwa pojazdy i oferując częstość 15 minut. Nieopodal położone Rondo Polsadu przypomina o przesiadkach poprzez oglądanie przez szybę połączeń wschód - zachód (172 i 572) oraz linii przyspieszonych (501, 502, 511). Daleko więc do węzłów przesiadkowych z prawdziwego zdarzenia znanych choćby ze stolicy. Prawdziwy dzień pieszego pasażera, oczywiście tego, który przesiąść się musi, ten co nie musi przesiada się do własnego auta. Rzeczywiście widać więcej pasażerów oczekujących na przystankach na pojazdy linii 128, nie mają jednak oni nic miłego do przekazania ZTP. Jak na ironię wypełniając 128 przejeżdżają obok miejsca miejskiej propagandy, gdzie zestawiano autobus z dziesiątkami samochodów, właśnie tak wygląda rano ulica Lema (Dzień Ziemi już niedługo).

         Zamknięty krąg decyzyjny odnośnie finansowania transportu zbiorowego pomiędzy zarządem miasta zawiadującym ZTP, radnymi a głównym przewoźnikiem też wpasowałby się w niejeden scenariusz filmowy pana Stanisława. Braki kadrowe, u podstawy których stanęły problemy finansowe, narastający deficyt spowodowany podwyżką cen paliw i energii w połączeniu z troską radnych o ceny biletów doprowadziły do kuriozalnej sytuacji. Ci którzy muszą korzystać z komunikacji zbiorowej jeżdżą w tłoku, czekają dłużej, przesiadają się. Gdy tylko mogą, mają prawo jazdy, przeliczają i wsiadają w samochód. Czas to też pieniądz. Parkowanie w centrum podrożeje znacznie, ale efektem tego będzie wyprowadzka każdej firmy, której pracownicy ocenią to negatywnie. Polityki P+R nie ma, bo nie ma literki P, a i chyba nikt normalny nie wsiądzie w tramwaj linii 10, aby przez dwa kwadranse podziwiać zaradnych kierowców, którzy dojadą bliżej centrum niż Pleszów, zwłaszcza zachęceni nowootwartą Igołomską po kilku latach znojnej budowy. Ciekawie będzie w niedzielę, gdy nadal będziemy oglądać stojące auta i zapchane ulice w ścisłym centrum pełne spalin. Tu pochyliła się rada miasta z troską nad chętnymi do odwiedzin Krakowa, miasta stu kościołów, bo m.in. ta argumentacja posłużyła do utrzymania bezpłatnych niedziel. Nie bardzo się to ma do strefy czystego transportu. Nie ma też żadnej logicznej konsekwencji w trosce o dochody dla komunikacji jak też i dostępności centrum dla mieszkańców. Odrębną kwestią jest też częstość linii obsługujących środkowe dzielnice Krakowa, a po prostu aż prosi się sprawę rozwiązać dokładnie tak jak w ZOO.

       Rondo imienia słynnego reżysera będzie niedługo placem budowy. Po drodze ma się tam znaleźć odgałęzienie przyszłego metra, aczkolwiek nie tak dawno dowiedzieliśmy się, że być może będzie to pół metro, pół tramwaj. Pojawiły się też już głosy pełne obaw o przepustowość odcinka Wieczysta - Rondo Mogilskie, jak najbardziej słuszne, gdyż znając życie (Cichy Kącik, Kabel), łącznika wzdłuż Lema prędko nie zobaczymy, a pomimo wydzielenia torowiska skrzyżowanie na Rondzie jak i sama Wieczysta potrafią wygenerować ogromny zator tramwajów. Niestety plany, dzięki którym i zyskałaby komunikacja na Rakowickiej jak i objęte zbiorkomem zostałyby Olsza i przystanek kolejowy spełzły na niczym. Podobno była to za droga koncepcja, a podobno zbyt cenne okazały się przedsięwzięcia deweloperskie w pobliżu rezerwy terenu. Kraków jednak stać na igrzyska i poszukiwania statystów jak w 'Misiu'. Niewykluczone, że w połowie czerwca dokona się cud i ulegnie wzmocnieniu komunikacja miejska. A może zobaczymy linię 5, której zawieszenie też trwa niczym komedia. Dzięki działalności ZTP takich rond jest wiele jak nasz tytułowy bohater. Są symbolem nieudolnej polityki zarządu polegającej na zmuszaniu do wielu przesiadek, na nieprzyjaznych dla pasażerów węzłach, oczekiwania na linie, których reformy polegają głównie na ograniczaniu oferty. Jakakolwiek podwyżka biletów zostanie odebrana jako argument za ponowną kalkulacją kosztów dojazdu. Nie wszyscy pracują na Wielopolu i wpisują się w ideę kwadransowego miasta.