Dobiegają końca Igrzyska Europejskie - impreza, która nie była na szczęście dla Krakowa finansowana tylko z miejskiego budżetu, ale też i nie było tak, że nie pozostawiła w nim śladu. O wartościach sportowych i promocji miasta w tym zakresie poznęcamy się za miesiąc w felietonie. Dziś warto skupić się na temacie, już nie raz omawianym, jakim są wakacyjne rozkłady jazdy. Wprowadzone z końcem roku szkolnego, jak zwykle okazały się powodem do znacznego niezadowolenia z prozaicznej przyczyny: za chwilę odbędą się sesje na studiach, trwają rekrutacje do szkół i w mieście pozostało sporo osób. Wszystko na to wskazuje, że sobota 15 lipca byłaby zdecydowanie lepszym momentem na wprowadzenie wakacyjnych cięć. Zapewne usłyszelibyśmy, że nie udałoby się to z uwagi na odbywające się zawody sportowe. Cóż - szkoda, że zgłaszając się do nich nie przygotowaliśmy infrastruktury, czego radosnym dowodem były tradycyjnie upalne awarie szyn w ciągu ulic Kościuszki i Zwierzynieckiej. Wymusiły ona zmiany niechcąco wzmacniające komunikację do Cichego Kącika, całkiem niepotrzebnie, gdyż areny wydarzeń świeciły pustkami. Pogoda na szczęście okazała miłosierdzie i upały zelżały.
W tle igrzysk czai się remont wakacyjny i jesienny mostu Dębnickiego, który kompaktowe miasto sparaliżuje do cna. Na szczęście w miarę naprawiono trzecią obwodnicę na zachodzie tj. ulice Jodłową i Starowolską. Ruch na nich zawsze świetnie uświadamia w jakiej światowej metropolii żyjemy i jakie lata świetlne dzielą nas od ciągu dalszego trasy Łagiewnickiej. Tymczasem znów pojawiają się "metrosny", szczególnie zabawnie wyglądające na tle dyskusji o przygotowaniach do budowy tramwaju na Mistrzejowice. Na szczęście mieszkańcy nie odpuszczają, konfrontując na miejscu plany wycinania zieleni na Wieczystej, Olszy i Prądniku z dziecięcymi wyobrażeniami na temat pętli zadrzewionej niczym Las Arkoński. Swoją drogą jest to piękny pomysł, ale nawet Kopiec Wandy nie zbliża się do tej urzekającej wizualizacji Mistrzejowic. Metrosny warto też zweryfikować w oparciu o plany remontu wspomnainego ciągu do Salwatora. Dwie ulice i torowisko mają zająć w tym zakresie... rok. Być może, nawiązując przewrotnie do słynnej miejskiej spółki, w Krakowie 2050 mamy szansę przejechać półmetrem, np. z wlotu na Młyńskiej do Starego Miasta.
Pytanie zasadne jest też po co, bo ta destynacja nie jest już od dawna kluczowa. Z czym się wszystkim kojarzą wakacje? Z wyjazdami - w większości odpowiedzieliby ankietowani w "Familiadzie". Jak tu wyjechać z Krakowa, skoro w wybudowanym tunelu pod centrum komunikacyjnym odnajdziemy jedynie tramwaj linii 50, a i to o pociętej częstotliwości. Do Huty tramwajem? Nie ma mowy, "piątka" kiedyś wróci - teraz nie próbuje się jej nawet zastąpić. Do Huty autobusem? Nie, bo przyspieszony się nie zatrzymuje. 192 chciano wyrzucić, bo nie ma miejsca. Nie ma miejsca, gdyż są ładowarki. Czemu nie ma na peryferiach ładowarek? Nie wiadomo, obrazu upośledzonego myślenia o promocji transportu zbiorowego dopełnia propozycja dla mieszkańców Nowej Huty, aby na czas remontu Mogilskiej jechali linią tramwajową do Wieczystej, a stamtąd zastępczym autobusem do Ronda Mogilskiego, po czym po przesiadce jakże dogodnej, gdzieś dalej. Aby przypadkiem nie zagłosowano nogami, starannie pocięto linie 139, 159, 182, 501, 511. Ponieważ remont dotyczy rozjazdów na dole ronda Mogilskiego podpowiadamy: samochodem szybciej.
Fakt braku pieniędzy m.in. na komunikację to oczywiście nie jest winą ZTP, zwłaszcza mając na uwadze różne przedsięwzięcia miejskie, których istnienie doprowadziło do kryzysu politycznego w Krakowie. Mieszkańcy powinni zauważyć związek, że pozwalając, aby istniały miejskie telewizje, kilkunastu pełnomocnikowiceprezydentów (nieodżałowany Papcio Chmiel na pewno znalazłby lepsze określenie), gazetki z każdej dzielnicy donoszące o postawieniu ławki, to pieniędzy na rzeczy ważne będzie mniej. Widać też przede wszystkim brak spójnej wizji dokąd miasto zmierza, czy będzie miejscem przyjaznym mieszkańcom, sprawnym w podejmowaniu decyzji. Jest rok 2023, mostki na Rudawie, którymi prowadzono dojazd do Woli Justowskiej wyglądają jak w 2001, gdy jeździłem do pracy do KCR na Modrzewiowej. Oddany 15 lat temu tunel pod dworcem nie jest wykorzystany, za to na powierzchni panuje koszmarny tłok, turystę wita placoparkingodworzec na klepisku i konkurencyjny na żwirowisku. Autobusy miejskie nie mają miejsca, bo są ładowarki, bo ciasne łuki, część się nie zatrzymuje, przecież to tylko dworzec. Obrazu nieszczęścia dopełniają niedziałające od dawna schody ruchome, akurat w tym miejscu mocno potrzebne. Są takim symbolem Krakowa mówiącym wiele o obecnym gospodarzu i jego równie wieloletniej ekipie. Koszt ich naprawy w budżecie miasta na pewno nie jest wielki, ale wizerunkowa zmiana ogromna. Pamiętajcie drodzy mieszkańcy o tym przy urnach (można skojarzyć z uryną, gdyż jej zapach dominuje w okolicy dworcowych stopni).
Wypominana wiele razy obsługa dworca pod względem komunikacyjnym to też znak rozpoznawczy ZTP, rozpaczliwe szukanie pieniędzy polega na likwidacji połączeń, jedyny zauważalny efekt to wzrost lawinowy taksówek. Samochodowa noc muzeów, bo taka nazwa byłaby bardziej adekwatna pokazała, że jest to aktualnie promowany sposób poruszania się przez organizatora komunikacji. Sporo taksówek sprawia wrażenie, że niezbyt kwalifikuje się do planowanej, również przez ZTP, strefy. Święto miasta wyglądało podobnie, narzekania na finanse od pandemii nie dają żadnych wniosków od 3 lat, taksówki sądząc po rosnącej liczbie zarabiają na przewozach, komunikacja nie. Dziwnym trafem dojazd na lotnisko wyzwala bodźce marketingowe w urzędniczych korytarzach, przesłaniając nawet myślenie, że jest to ogromne miejsce pracy dla wielu osób, podobnie jak sąsiednia strefa ekonomiczna. Tutaj wręcz planuje się oskubać klienta jak na jarmarku, jednocześnie leżące na ulicy pieniądze w postaci dojazdu, tam gdzie pasażerowie potrzebują, oddaje się taksówkom. Wątpliwa to walka o promocję komunikacji, bo bardzo często taksówką jedzie jedna osoba, a skoro przy wysokich cenach paliwa korki są cały czas te same to znacz,y że ludzie cenią wygodę. Może warto zainwestować w wygodę i podstawić więcej tramwajów, autobusów i przeprowadzić o tym akcję informacyjną, wówczas można połączyć to z dyskusją o wyższej cenie biletu, za lepszy produkt. Mieszkańcy widząc pieniądze wydawane na wątpliwe spółki, sklepy, bizantyjskie poczynania miejskich spółek odwrotnej kolejności nie akceptują, co przedstawili głosami radnych w dyskusji o podwyżkach. Jak idiotyczny to sposób walki z opóźnieniami pokazuje linia 163. Wakacje, godzina 7.30, już postoje na pętlach są bardzo długie dla rezerwy, a autobus rusza spod szpitala Rydygiera 10 minut po swoim odjeździe.
Nadal nie wiadomo, kto miejską komunikacją rządzi. Sprawa linii 164 utknęła zapewne do otwarcia trasy na Górkę Narodową, ale jej mechanizm pokazuje i niszczenie i sposób kształtowania zbiorkomu. Usiłuje się upchać na linię autobusy elektryczne, MPK kupuje, są wysokie, inne nie będą, proponowane rozwiązanie: skrócić linię, mimo że autobusy na odcinku Kleparz - Krowodrza jadą pełne. Dobór taboru - problem odwieczny, właściwie od ćwierćwiecza, nie kupuje się go pod planowane trasy, czy ulice. W ten sposób dochodzimy do zamówień. Od niezależnych operatorów wymaga się wzoru malowania, parametrów technicznych, a tymczasem głównego przewoźnika takie sprawy nie obowiązują. Kwestia przegubowca w Niepołomicach, niezrozumiała dla przeciętnego pasażera, od którego ZTP oczekuje, że zapłaci za usługę więcej, jest tego jednym z przykładów. MPK decyduje, ZTP nie umie rozwiązać problemu nawet w taki sposób, aby przekazać obsługę do Mobilisu. Dla niezależnego operatora sprowadzenie małych autobusów na linię 702 było sprawą prostą. Dlaczego nie mogły zostać, aby działać na liniach gdzie taki typ taboru wjedzie? Podobno, jak głosi frazes na wozach MPK, komunikacja jest z myślą o mieszkańcach. Najlepiej wychodzi manewr z kozłem ofiarnym, odcięte od decyzji dzielnice podczas likwidacji niektórych linii zostały ostatnio docenione, a konkretnie dzielnica XVII, dzięki której 117 zmienił się w 272, a że spadła częstotliwość, bo dalej są dwa autobusy to trudno. Tak ma być. Grupa mieszkańców, której przeszkadzał opóźniony 484, też ma wspaniałe rozwiązania: 1-2 pociągi na godzinę, ogryzek 155, tramwaj 10 no i taksówki, a przede wszystkim auta.
Za rok planowane jest udzielenie zamówienia dla przewoźnika, który zastąpi Mobilis po wygaśnięciu umowy, do przetargu nie zgłosił się nikt, pomimo dużej liczby pytań. Zważywszy na wymagania (niewymagane np. od MPK), kolejne schematy malowania, bieżące problemy i ośrodki decyzyjne trudno się dziwić, że chętnych nie było. Nie ma pewności co do partnera w postaci miasta Krakowa, czy też jak wolą przedsiębiorcy klimatu dla biznesu. Co gorsza, nie dość że nie ma chętnych do przewożenia pasażerów, to i nie ma chętnych do kontrolowania wniesionych opłat za przejazd. Może jednak warto iść w kierunku dostępnej komunikacji na jednym nośniku, albo bezpłatnej. Świat ewidentnie ucieka światowemu Krakowowi. Na zakończenie zaś coś z tradycji, jakże hołubionej w naszym mieście, z okazji 100 urodzin noblistki Wisławy Szymborskiej przypadających właśnie 2 lipca oklejono jeden z tramwajów. Szkoda, że w obliczu tak podniosłego celu ktoś dopuścił do wyjazdu tramwaj z okolicznościową ekspozycją, gdzie Jubilatka ma ucięty fragment głowy i twarzy. Wszak obowiązuje dyrektywa niezaklejania szyb, co akurat w przypadku niekomercyjnego uczczenia znanej w świecie obywatelki Krakowa budzi i śmiech i litość i zażenowanie. Jak pamiętam spotkanie w liceum z wielką poetką i noblistką, zapewne skomentowałaby to z humorem. Na myśl w pierwszej kolejności przychodzi coś o ćwierćgłówkach. Myślcie drodzy mieszkańcy jak to zmienić wkrótce, te igrzyska trwają zdecydowanie już za długo.
2023-06-30
mouset