Nowości i ogłoszenia

Skąd wziąć miliony?

    Od kilku dni słyszymy, że nadal brakuje na działalność komunikacji miejskiej sporo pieniędzy. Aktualnie pada kwota 250 milionów złotych. Porównując z działalnością innych miejskich przedsięwzięć nie wydaje się to zbyt dużą sumą, ponieważ sama kontrowersyjna spółka Krakow 5020 pochłonie ponad 30 mln. Dla przypomnienia w Krakowie nie ma metra - kręgosłupa nowoczesnych miast, nie ma tras tranzytowych miejskich, choćby Trasie Łagiewnickiej brakuje dalszych ciągów, a na zachód od Alej następną obwodnicą jest autostrada, nie ma parkingów przesiadkowych na obrzeżach miasta, a kolej aglomeracyjna poza Łobzowem, Łagiewnikami, Podgórzem i Zabłociem nie ma przystanków, które mogłyby integrować ją z tramwajami i autobusami. Zresztą na chwilę obecną i chyba też w dalszej perspektywie przystanek Zabłocie pozostanie niezintegrowany. Na peryferyjnych osiedlach jedyne w miarę wykorzystywane lokalizacje to Swoszowice i Złocień.

 

   Wydawałoby się, że w tej sytuacji maksymalny wysiłek organizatora komunikacji powienien iść w kierunku pozyskania klientów tejże poprzez jej promocję. Na podwyżki biletów nie zgodzili się radni doprowadzając swoją schozofreniczną polityką do zintegrowania biletu na komunikację miejską z koleją. Problem w tym, że do tej drugiej mnówstwo osób nie ma dostępu, a musi zapłacić wyższą cenę biletu. Efekt? Pomysłowość w posługiwaniu się samochodami wzrasta, nie będziemy zdradzać szczegółów jak mieszkańcy ościennych gmin sobie radzą w nowej sytuacji, ponieważ osoby odpowiedzialne za infrasrukturę komunikacyjną pobierają wynagrodzenie z naszych podatków w celu analizowania takich danych. Wzrost napływu samochodów przekłada się oczywiście na korki. Pomimo linii dowozowych, integracji itp. zabiegów trwający właśnie weekend i poprzedni pokazały jaka jest odpowiedź odwiedzających Kraków: zablokowany z obu stron wjazd do CH Bonarka ze stojącymi po 10-15 minut w korku autobusami co przy oszałamiającej częstotliwości sobotniej na pewno spodobało się pasażerom niezainteresowanym centrum. Jednocześnie podobne oblężęnie odnotowała Galeria Kazimierz, do której od lat nie można dotrzeć komunikacją miejską, dzięki czemu w centrum wzrasta tam ruch samochodowy. Nie można zarzucić całkowitego braku pomysłów architektom miejskich tras, gdyż uraczyli nas informacją o śladzie węglowym na bilecie. W tej sytuacji jednak nasuwa się od razu przypadek kursowania prawie 2 lata w tej okolicy na pusto autobusów linii 184, nieelektrycznych, więc zostawiających ślad węglowy. Bardzo duży okres czasu, brak skomunikowania z centrum handlowym, brak pomysłów, nic dziwnego że energia idzie w promowanie Lajkbajków, ślad węglowy na bilecie itp. bzdury z punktu widzenia osób chcących (a sporo ich jest) dojechać do pracy sprawnie.

 

     Tam gdzie zarząd transportu nie radzi sobie to posługuje się wyższym argumentem: my wiemy lepiej. Tak jest z petycją na temat powrotu linii 125, zniszczonej jak niegdyś 184, 114, czy 164. Już rzecznik się wypowiedział, że są zadowoleni z sytuacji mieszkańcy i urzędnicy, bo autobus jest bardziej punktualny niż poprzednio. Zapomniał tylko dodać, że zależy to od sytuacji na Półłanki, a ta bywa zmienna nawet o świcie, a owa punktualność dotyczy zaledwie 1/5 trasy, bo na pozostałej został zlikwidowany. Padła też dobra rada, że dalej można kontynuować jazdę tramwajem. Niestety nie znaleźliśmy połączenia Małego Płaszowa z Osiedlem Oświecenia lub Strusia za pomocą pojazdów szynowych. Wyborczą samorządową wiosną będziemy drodzy mieszkańcy dysponowali kartkami, dzięki którym niefrasobliwi janosikowi bezradni radni mogą zostać zastąpieni osobami mającymi jakieś realne wizje rozwoju miasta. Wybierzemy też prezydenta, warto aby była to osoba na miarę Juliusza Leo, czy Józefa Dietla, aby właśnie nie miał współpracowników wypisujących brednie jak te na temat 125 i innych zmian, ale osoby traktujące sprawną komunikację jak krwioobieg miasta, tak jak niegdyś co może wydawać się śmieszne, kanalizację. Mniej to jest śmieszne, gdybyśmy wyliczyli ile dzielnic katastralnych miasta nadal kanalizacji nie ma.

 

    Jest element transportu miejskiego, który funkcjonuje bez zastrzeżeń i nie jest to rower, ale taksówki. Z biegiem lat trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to doskonale zorganizowane przedsięwzięcie pozyskujące klientów dzięki nieudactwu transportu zbiorowego. Dlaczego nadal pomimo zakupu nowych pojazdów nie widać na mapie dla pasażera wszystkich autobusów i tramwajów? Dlaczego, te które są widoczne mają tak często zawieszone nadajniki i pokazują bzdury? Dlaczego w obliczu narastających od lat korków nie płacimy za przejechaną trasę? Dlaczego wiedząc, że prąd drożeje i jakie są plany wzrostu płacy minimalnej nie zakłada się większych wydatków w budżecie na coś co powinno funkcjonować? Dlaczego nie planuje się punktów socjalnych, a tym samym stabilnej sieci połączeń, należytej infrastruktury energetycznej mogącej udźwignąć obciążenie tramwajami, większych niż dwutorowe pętli, punktów ładowania autobusów, skoro na elektryki stawiamy? Dlaczego nie potrafi organizator komunikacji pozyskać operatora mniejszych pojazdów ratujacych nie tylko remontowe objazdy, ale sytuację na codzień? Firmy od przewozu osób te wszystkie mankamenty informatyczne, infrastrukturalne i organizacyjne rozwiązują od ręki. Dziś rzeczy nierozwiązane od ręki giną w niebycie po krótkim czasie, co widać po ilości taksówek w wieczorne weekendy czy w miejskie eventy i stojące za nimi pustoszejące z miesiąca na miesiąc pojazdy zbiorkomu. Tak właśnie wyglądały autobusy wczoraj popołudniu pod Bonarką, a samochody zajmowały nawet okoliczne łąki.

 

   Brak elastyczności w obsłudze tras, pozyskaniu małego taboru, szybkiego przydzielenia środków i linii, brak obecności w aplikacjach połowy pojazdów, brak dynamicznych informacji w mediach elektronicznych na temat zatrzymań, podpowiadania planu podróży powoduje, że młode osoby chcące korzystać, chcące sprawnie się przemieszczać komunikacją są zniechęcone. Przedszkolaki nadal są uczone na wielkich lekcjach ekologii ile to samochodów wart jest autobus elektryczny. Kiedyś nasze dzieci w tym uczestniczyły ładnych kilak lat temu. Dziś śmieją się ze swoimi rówieśnikami. Elektryczne pojazdy na 124 jeżdżą jeszcze rzadziej, za te wszystkie lata nie pojawiła się ani jedna ładowarka na tej trasie, a jest to trasa biegnąca przez ścisłe centrum Krakowa. Rzadko jadący 124, jeszcze teraz do tego 502 i już widać więcej aut. Jakie wnioski dla młodych ludzi? Niewiarygodna komunikacja miejska, w dodatku strona do zakupu biletów jest mocno skomplikowana. Poza tym taksówki są atrakcyjnie cenowo wobec komunikacji zbiorowej. Nie widać też kroków, aby pracę prowadzącego pojazd komunikacji zbiorowej uczynić lepszą, chocby stawiając punkty socjalne. Zamiast coś zrobić za te wszystkie lata zmienia się głównym liniom końcówki, co też pasażerowie młodzi, aktywni postrzegają negatywnie. Później już z komunikacją zostają tylko Ci co muszą lub im się wybitnie to opłaca. Nawet seniorzy ją opuszczają o czym upewniliśmy się na Placu Imbramowskim.

 

    Będziemy o tym przypominać nieustannie do wiosny 2024, bo za chwilę przypada piąta rocznica istnienia ZTP, instytucji, która zniszczyła wiele połączeń, nie promowała jak należy komunikacji zbiorowej przez tyle lat. Nie widzimy też pozyskania przez nią operatora linii obsługiwanych mini taborem, co bez trudu uczyniły ościenne gminy dla wykluczonych przez infrastrukturę rejonów. Nie widzimy infrastruktury dla dotychczasowych połączeń, jakiejś przemyślanej ich siatki. Od kandydatów na prezydenta Krakowa będziemy oczekiwać wniosków na temat dalszego funkcjonowania tworu, który nie działa jak należy, ponieważ brakujac 250 milionów dopłacimy finalnie my jako podatnicy.

 

 

2023-09-30

mouset