Za kilkanaście godzin rozpocznie się starcie w II turze wyborów prezydenta Krakowa. Pierwsza zakończyła się spektakularną porażką dotychczasowej ekipy Jacka Majchrowskiego, pierwszy wiceprezydent zalewający swoją podobizną ulice i skwery otrzymał czerwoną kartkę, na Andrzeja Kuliga zagłosował co dwunasty wyborca. Jeszcze mniej otrzymał występujacy w ostatniej kadencji jako sojusznik wieloletniego prezydenta Rafał Komarewicz będący w ostatnich dwóch latach przewodniczącym rady miasta, w której trudno było przez ostatnie lata dostrzec jakiś front decyzyjny.
Wiceprezydent Kulig odpowiedzialny za to czym zajmujemy się hobbystycznie na naszej stronie rozpętał prawdziwy festiwal obietnic dotyczący m.in. nowych połączeń. Piękna mapa, pełna błędów, na tle której odbywały się briefingi nagle zaczęła okazywać się realna do wykonania, chociaż przez 4 lata zasłaniano się brakiem sił i środków. Dla nas esencją odchodzącej ekipy był fakt, że pierwszy postulat czyli wydłużenie linii 105 do Piastowa rozbił się o przebudowę ulicy Powstańców, której domagali się od trzech kadencji mieszkańcy okolicy. Cud nad Wisłą, a raczej nad Sudołem. Doskonały przykład, że jednostki miejski nie mają w zwyczaju koordynować planów i inwestycji.
Nie kopmy już przegranych, popatrzmy w przyszłość. Oprócz metra, którego budowa z racji zmian popandemicznych i powojennych potrwa o wiele dłużej i drożej niż na początku epoki odchodzącej ekipy. Pod tym względem długo jeszcze będziemy odstawać od stolicy. Pozostaje skoncentrować się na zagęszczeniu komunikacji autobusowej wykorzystując nadchodzący nowy kontrakt z Mobilisem. Na tramwajach będzie trudniej się skoncentrować, ponieważ centrum miasta ich więcej nie przyjmie, bez wybudowania łączników międzydzielnicowych. Sanacji wymaga zatem trzon myślenia nad transportem publicznym w instytucjach miejskich, które właśnie zaprezentowały laurkę na temat swoich wizji. W skrócie komunikacja opierać się będzie na liniach minibusowych niczym w wielu gminach, polikwidowano magistralne, teraz będą dowozowe. Nowe linie tramwajowe dociążać będą istniejące marszruty, powielając kulawe rozwiązanie znane z Trasy Łagiewnickiej. Przeogromne wizje natomiast dotyczą kolei, tu odnoga do Placu Centralnego, tam przystanki co kilkaset metrów, co nie jest możliwe, a więc źle świadczy o koordynacji planów ZIM, ZTP i innych instytucji. A to ważne, bo dzięki liniom 164, 503 i 513 wiemy, że MPK nie jest tylko przewoźnikiem, ale i organizatorem marszrut, do których powinni dopasować się pasażerowie. Rola spółek miejskich nie jest tylko wielka w pensjach zarządów.
Poszukajcie drodzy Czytelnicy planów kandydata na prezydenta w 2018 roku, kto mu doradzał, co mówił, kto go popierał w kwestii transportu zbiorowego i co udało się zrealizaować. Dziś do swoich obietnic dorzuca brak podwyżek biletów, co przy presji płacowej, braku kierowców i średnich wynagrodzeniach w Małopolsce jest czystym populizmem. Wśród radnych pana Gibały odnajdziemy ludzi, którzy popierali 5 lat temu ustępującego prezydenta, nawet przykładali rękę do demontażu połączeń wykonywanego ochoczo przez ZTP. Eleganckim wykończeniem tej niekonsekwencji jest pokuta za skwer będący symbolem ideologicznego ostrego rysu władzy krajowej dwóch kadencji. Pani radnej nie powiodły się wybory więc można rzucić wszystko na szalę. Gorzej z wiarygodnością dotyczącą też planowanych z rozmachem marszrut i planów. Czas na prawdziwe porządki, warto dostrzec głosy rozsądku wyważone w ostatnich dniach kampanii, że decydujemy o osobie, która będzie reprezentować miasto o ogromnej tradycji, którym rządzili prezydentowie o wspaniałych i uskutecznianych wizjach rozwoju. W dobie złotych talerzy nie fundujmy sobie i miastu absmaku. Brońmy miasta przed populizmem, ale i przed ograniczeniami fundowanymi przez minibusistów. Nie potrzebujemy demagogów jak i odrabiających pańszczyznę.
2024-04-19
mouset